sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział Pierwszy.

- Mam dla was złą wiadomość - zaczął dyrektor, spoglądając na wszystkich zgromadzonych.
Wzrok większość skierowany był, w stronę płaczącego Marottiego. Wyglądali na zdezorientowanych, żadne z nich nie wiedziało o co chodzi. Dlaczego Pablo przerywał zajęcia? Przez klasę przeszedł szmer. Zaniepokojone rozmowy. Co mogło doprowadzić, człowieka takiego, jakim był prowadzący You-Mix, do takiego stanu? Wszyscy wiedzieli, że to co powie teraz On, będzie czymś potwornym. Niektórzy, w głębi duszy, znali odpowiedź - ale z całego serca nie chcieli tego przyznać. Zamilknęli w oczekiwaniu.
- You-Mix zbankrutował, Studio OnBeat przestaje istnieć razem z nim... przykro mi - powiedział, dotykając ramienia Marottiego.- Mam nadzieję, że z chęcią przyłożycie się do zorganizowania ostatniego występu jako koledzy, grupa... - spojrzał na wszystkich.
Marotti nie ukrywając swojej rozpaczy patrzył na zmartwione twarze. Po chwili ze swojego miejsca wstała szatynka, w jej oczach widać było strach, przerażenie.
- A co z moją karierą?! Marotti, nie tak się umawialiśmy! -krzyknęła. Oczywiście uważała, że to wina wszystkich, a nie jej. Główna gwiazda You-mix nie mogła być niczemu winna.
- Violetta siadaj! Twoje krzyki nie robią na nikim wrażenia.
- Będę krzyczeć, Diego, bo mam ku temu powody! - odwróciła się w stronę Hiszpana. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a potem znów spojrzała na grono pedagogiczne.- Jaki koncert?! Myślicie że to ma sens?
Pablo spojrzał na Violettę krytycznym wzrokiem. Antonio westchnął i skinął głową. Podszedł do Marottiego i razem wyszli na korytarz, chyba, aby się uspokoił.
- Violetta, czy chcesz zostać zawieszona na ostatni miesiąc istnienia Studio i JUŻ zostać wykluczona z grona uczniów? - zapytał nauczyciel, patrząc na dziewczynę.- Koncert ma sens, z uwagi na to, żebyście się wy, jako uczniowie, pożegnali ze sobą. Z pracą razem, śpiewem, tańcem, lekcjami... ze wszystkim - wyjaśnił, jednak nie mówił tego do szatynki. Jego rozmowa była skierowana w stronę wszystkich.- Macie jakieś pomysły dotyczące przedstawienia?
Większość z nich wcale nie słuchała, po prostu udawali i ze strachem myśleli, co wydarzy się po mięsiącu. Muzyka to życie większość z nich, jeśli nie wszystkich.
- Możeby tak... - zaczęła Francesca, wstając z miejsca.- Razem możemy więcej, jako główna piosenka?
Z głębi sali dobiegł śmiech blondynki, która wystarczająco długo milczała. Uśmiechnęła się jak zwykle, wrednie.
- Fran, kochana. MY, RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ. Wy znacznie mniej - powiedziała, oglądając swoje paznokcie.
- Ludmila, proszę cię, nie zachowuj się tak, przynajmniej na końcu, dobrze? - zapytał Pablo.- Francesca, genialny pomysł... tematem ma być wasza grupa, przyjaźń i nienawiść przemieniona w ruchy i śpiew. Zrozumiano? - zapytał i rozejrzał się.- Francesca, Violetta, Ludmila, Diego... zajmiecie się ogólnym zarysem tego jak ma wyglądać to przedstawienie - wskazał na nich, a potem zanotował coś w notesie.
Przez kolejne pięć minut mówił o tym, że teraz normalne zajęcia są odwołane. Ćwiczą układy, śpiew i tylko to. Nie zajmują się niczym więcej, gdyż zależało mu na pokazaniu Studia w jak najlepszym świetle, nawet jeśli to miał być jego koniec.
- Dobrze... to tyle w sprawie koncertu. Jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie coś ustalonego przed ogłoszeniem tej smutnej wiadomości. To coś ma metr sześćdziesiąt osiem wzrostu i rude włosy. Zapraszam - zawołał, a do sali weszła niska, ognistowłosa dziewczyna o bladej cerze i ciemno brązowych, głębokich oczach.
- Hey, guys - odezwała się w angielskim. Jej głos był bardzo melodyjny, niestety całkowicie nie pasował do jej obojętnej miny. Nie uśmiechała się, mówiła to tak jakby ktoś jej kazał.- My name is...
- Możesz mówić po hiszpańsku, bez obaw - zapewnił ją Pablo, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. Na szczęście nauczyciel przerwał to.
- W takim razie... mam na imię Mellody, przyjechałam tu z Wielkiej Brytanii. Jestem 'gwiazdą' tamtejszego You-Mix i jeżdżę do różnych miejsc, z którymi ma związek - powiedziała, patrząc w stronę pewnego czarnowłosego chłopaka. Diego nawet nie obdarzył dziewczyny spojrzeniem.- Jesteście już ostatni na mojej liście, a wtedy wracam do domu!
- Mellody spędza miesiąc w każdym miejscu. Miała wam pomóc i zademonstrować kilka rzeczy... jak wygląda praca w ich Studio, przekazać pomysły, doradzić i posłuchać. Jednak teraz, w tej sprawie, będzie tylko głosem pomagającym i dołączy do grupy organizacyjnej - tutaj spojrzał na wyznaczoną przez siebie czwórkę.- Przywitajcie się i życzę owocnej pracy - mężczyzna opuścił salę, z zamiarem poszukania Antonio i Marottiego.
Andres spojrzał badawczo na czerwonowłosą, nie wiedział co powiedzieć, a w jego głowie tkwił tylko jedno pytanie. Chyba byłoby lepiej gdyby wcale się nie odzywał. Starał się tego nie powiedzieć, jednak z każdym spojrzeniem ciekawiła go jedna rzecz.
- KTO CI PODPALIŁ WŁOSY?! - krzyknął na całą klasę, wystraszony. Dziewczyna zignorowała go i usiadła szybko, przysłuchując się rozmową innych.


Blondynka nerwowo obserwowała w lusterku co działo się z tyłu klasy, idealnie widziała każdy ruch. Jej wzrok zatrzymał się na nich... Violetta przytulona do Leona udawała płacz, była zbyt fałszywa by się tym przejąć. Zamknęła lusterko, zdenerwowana. Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę,  że między nią a Verdasem nie będzie niczego... Bolało ją to. Violetta odsunęła się od Leona, wycierając udawane łzy. Spojrzała na niego i zapytała o coś, chłopak był zamyślony, więc nawet nie wiedział co mówiła.
- Leon! Słuchasz mnie w ogóle?! - zapytała, a wtedy w klasie zapadła cisza. Wszyscy przerwali swoje rozmowy i spojrzeli na parę 'zakochanych'... czy można było ich tak nazywać? Przecież ten związek od dawna istniał na pokaz!
- Tak, pewnie - powiedział, wyrwany z zamyślenia. Z niewiadomych przyczyn właśnie myślał sobie o tym, czy Ludmile pasowałby niebieski kolor...
- To o czym właśnie mówiłam? - zapytała, kładąc ręce na biodrach.
- Emm...
- Leon? - zapytała Mellody, wstając i podchodząc do obojga.- Leon Verdas? Hej, nie poznajesz mnie?
- Mellody! Cześć. Ile to lat minęło? - uśmiechnął się i przytulił dziewczynę. W tym samym czasie Violetta zrobiła wkurzoną minę, mruknęła coś o tym, że wszyscy się wtrącają i wyszła, krzycząc, iż jeszcze porozmawia sobie ze swoim chłopakiem, później.
A ten właśnie chłopak dziękował ognistowłosej za ratunek, bo gdyby nie ona - wyszłby na jaw, że całkowicie olał Castillo. Mellody to jego kuzynka, siódma woda po kisielu, ale kogo to obchodziło? Całe dzieciństwo spędzili razem i tyle.
- Wiesz, pogadamy później, dobra? - zapytał szatyn, patrząc na dziewczynę. Ominął ją i poszedł na tył sali.- Ludmila, jesteś zajęta?
Ferro odwróciła się, delikatnie odgarneła włosy. Nie spojrzała na niego nawet na moment, przybrała neutralny wyraz twarzy. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać, dopiero zorientowała się,  że będzie musiała współpracować z tym przesłodzonym czymś. Przecież ona nie wytrzma z nią pięciu minut i tą jej przesłodzą gadaniną, o tym że jest piosenkami bla, bla, bla. Rzuciła ciche "Nie" i dalej, nie patrząc na niego, czekała.
- Chciałem cię poprosić, żebyś załatwiła czas piosenkę na tym koncercie dla mnie i chłopaków - powiedział, przyglądając się jej. Była smutna, ale nie tak jak większość, z powodu kryzysu w Studio. Wbrew pozorom Ludmila była bardzo skomplikowaną osobą. Trudno poznać się i być pewnym swojej wiedzy na jej temat.
- Poproś Violette. Cześć - rzuciła i wyszła z klasy, starając się, pod drodze, omijać wszystkich. Leon westchnął, skrzyżował ręce na piersi i mierząc wzrokiem ludzi, wyszedł z pomieszczenia.

Natalka siedziała na murku przed Studio, z słuchawkami na uszach. Miała zamyśloną i smutną minę. Przejęła się wiadomością o zamknięciu tego miejsca. Miejsca, które uwielbiała. Ceniła każdą chwilę spędzoną z kolegami i nie mogła uwierzyć, że to koniec.
Zobaczył ją smutną, nie mógł patrzeć, gdy się czymś martwiła. Od razu chciał ją pocieszyć. Szybko podszedł do Naty i uśmiechnął się. Potem zastanawiał się od czego zacząć rozmowę.
- Coś się stało? - spytał.
Jasne, dla Federico również nie była to łatwa sytuacja, pomimo że w Studio spedził najmniej czasu z nich wszystkich, to wyjątkowe miejsce. Z energią, która każdego dnia motywowała do dalszych działań. Ciężko uwierzyć że to koniec, nieunikniony koniec.
Natalka podniosła wzrok na Federico, uśmiechnęła się lekko, na ułamek sekundy - zawsze jej twarz promieniała, gdy go widziała. Zastanawiała się dlaczego tak jest, ale jakoś nigdy nie znalazła stuprocentowo dobrej odpowiedzi.
- Zastanawiam się, jak to będzie po zamknięciu Studia - powiedziała cicho.- Większość z was ma szansę na osiągnięcie czegoś wielkiego, a zwłaszcza ty... już jesteś rozpoznawalny. Czy nasze drogi rozejdą się na zawsze?
Włoch zaśmiał się i objął dziewczynę. Nie rozumiał jak mogła pomyśleć, że byłby zdolny do zostawienia jej. Kochał tą dziewczynę, nie potrafiłby wyjechać, ponownie, bez niej.
- Naty, nie zostawię cię, nigdy. Rozumiesz? Koniec Studio nie ma nic do tego - powiedział.- Nie martw się. Wszystko się ułoży, na pewno.
- Jak to nie ma, Fede? - zapytała dziewczyna, przytulając się do niego.- Znów podpiszesz jakiś kontrakt, wyjedziesz, zrobisz karierę... no i kochasz Włochy, musisz tam kiedyś wrócić - spojrzała na niego smutnymi oczyma.
- Nie wyjadę, nie podpisze żadnego kontraktu. Kocham Włochy, ale Ciebie bardziej.
Nie kłamł, nie chciałby nawet na tydzień opuścić Naty. Rozumieli się idealnie, bez słów. I za pewne nawet jeśli, któreś z nich by wyjechało, odległość byłaby niczym. Znaczyli dla siebie więcej, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.
- Cieszę się - powiedziała już całkiem spokojna. Na jej twarzy zawitał ten znajomy, pełen radości uśmiech.- Ja ciebie też kocham, ale nie chcę być przeszkodą do spełnienia twoich marzeń, rozumiesz? - zapytała cicho.
Tak, dziewczyna nie chciała, aby Federico chodź przez chwilę, z jej powodu wahał się nad decyzją, bo na pewno przyjdzie czas, w którym zada sobie pytanie: "Kariera czy Natalka?" I chciała, aby odpowiedzią było to, co przynosi mu największą radość. A chłopak nawet przez moment nie potrafiłby pomyśleć o Naty jak o przeszkodzie. Kariera? Po co ona, skoro i tak przeminie? Przez najbliższe lata chciał zostać w Buenos Aires, razem z przyjaciółmi. Zamknięcie Studio nie ma nic wspólnego ze zmianą jego planów.
- Nie będziesz nigdy przeszkodą, dla niczego.
Natalka już, po tych słowach, wiedziała, że nie może być bardziej szczęśliwa. W końcu chłopak, którego kocha, powiedział, że jest dla niego ważniejsza od kariery! To ją bardzo cieszyło i odgoniło, chociaż na moment, jej wątpliwości.
- Dobrze... - powiedziała i złapała jego rękę.- Idziemy na herbatę? - zapytała.